było • KATALOGI • PRACE NA WYSTAWACH • SPOTKANIA

SPOTKANIA
(nie zawsze osobiste)

 



Wiosną 2009 roku otrzymałem zaproszenie do wygłoszenia opinii podczas sesji naukowej pt. "RZEMIOSŁO - DESIGN - SZTUKA. 30 lat współczesnej biżuterii w Legnicy i w Polsce", towarzyszącej Legnickiemu Festiwalowi Srebra 2009. Organizatorzy, znając mój krytyczny stosunek do ewolucji legnickich spotkań, nie "ulękli się" potencjalnie kontrowersyjnych ocen! Miałem okazję podczas spotkania z publicznością dowiedzieć się, jak wiele osób podziela mój punkt widzenia... Cieszy to, ale i smuci!

 


"Hasło tegorocznego konkursu jest skomplikowane
nawet dla samych pomysłodawców [...]" ...
Legnica kiedyś i dziś. Opinia subiektywna :-(


Zacytowane w tytule zdanie znalazło się w tekście wprowadzającym do regulaminu tegorocznej edycji konkursu pt. "Dekadencja". Jako pierwsze. Cytuję je co prawda jako wyrwane z kontekstu, ale dlatego, że właśnie owo zdanie spowodowało cykl moich refleksji dotyczących legnickich konkursów. Gdy okazało się, że nie tylko moich, że jest omawiane (z większą lub mniejszą powagą) w środowisku polskich artystów złotników i projektantów, postanowiłem - sprowokowany zaproszeniem do uczestnictwa w sesji towarzyszącej Legnickiemu Festiwalowi Srebra 2009 - do skreślenia tych kilku uwag.

Mija 30 lat od chwili, gdy w plecaku Marka Nowaczyka pierwsze złotnicze prace przekroczyły próg ówczesnej "Czarnej Galerii" w Legnicy. Wystawy, zapoczątkowane w roku 1979, przez niemal 20 kolejnych lat były niejako "adrenaliną" polskiego złotnictwa artystycznego. "Legnicki wirus" był zaraźliwy, dotarł do Krakowa (wystawy cyklu TOP 20, Camelot w latach 90-tych), do Warszawy (cykliczne wystawy w Galerii ART., Galerii "S", pierwsze wystawy Galerii Milano), do Gdańska (próby zorganizowania złotniczego biennale przez ówczesną redakcję kwartalnika Złotnik-Zegarmistrz). W całej Polsce powstawało wiele nowych galerii specjalizujących się w biżuterii autorskiej, również unikatowej. Dziś jeszcze wirus ten jest rozpoznawalny, choćby w cyklicznym konkursie PREZENTACJE. Był zaraźliwy, mobilizujący, twórczy. Integrował środowisko, był praprzyczyną powstania wielu grup towarzyskich, przyjacielskich, nawet rodzinnych. Wielu "zainfekowanych" stało się "nosicielami" tej choroby - jakże często chronicznej.

Z wirusami jednak bywa tak, że z czasem, w zależności od warunków zewnętrznych i organizmu - mutują. Czasami wolno, czasami bardzo szybko. Zaryzykuję twierdzenie, że istotną datą dość gwałtownej mutacji naszego wirusa były okolice roku 2000, gdy zmieniła się osoba głównego konsultanta legnickich konkursów: odszedł Marek Nowaczyk, jego miejsce zajął Sławomir Fijałkowski. Ale to nie jedyny powód. Wydaje się, że nie mniej istotnym stał się eksplozywny rozwój Internetu i - co za tym idzie - nareszcie nieskrępowany dostęp do informacji o europejskim i światowym złotnictwie artystycznym. Ta część genomu, którą możemy określić jako "postmodernistyczny" zaczęła się w mutowanym legnickim wirusie rozrastać wręcz gwałtownie. Pojawiła się w nim i agresja, i epitety, i negacja wartości istnienia 20 lat jego poprzedniej wersji. Konflikt i polaryzacja postaw zastępowała twórczą ich ewolucję.

Pozostawmy jednak wirusa na boku, zastanówmy się, jak było z tą "Legnicą wczoraj i dziś". Wystawy i konkursy legnickie powstały w wyniku "fascynacji srebrnym tworzywem" [katalog SREBRO 80, wstęp] i przez lata były ściśle związane z tym właśnie metalem. Złotnictwo artystyczne w Polsce powstawało z dala od szkół złotniczych (tych w Polsce nie było i nadal nie ma), ale dzięki ambicji, chęci nauki i współpracy. We wstępie do katalogu "III Ogólnopolskiego Przeglądu Form Złotniczych" autorstwa p. prof. Ireny Huml czytamy o uczestnikach legnickich konkursów: ... podejmując bowiem ambitny zamiar włączenia się do działań twórczych [...], zdawali sobie sprawę z pilnej konieczności opanowania nowych metod obróbki srebrnego kruszcu, często już zarzuconych. Dzięki znacznemu wysiłkowi i operatywności nadspodziewanie szybko niektórzy z nich potrafili zaspokoić ów głód wiedzy technicznej i technologicznej [...]. Doświadczeniami swymi dzielili się z innymi we własnych pracowniach urządzanych nie bez trudu [...].

Część uczestników pierwszych konkursów miała szczęście, gdyż warsztatu uczyli się w pracowniach swoich rodziców (np. Zaremscy, Rohn, Rochacki) lub w pracowniach swoich nauczycieli (np. Wojciecha Hernika, Jacka Barona czy Romana Kowalkowskiego). Część wywodzi się z nowoczesnego rzemiosła. Nie wszyscy jednak do tak przekazywanej wiedzy mieli dostęp. Wiele krąży w środowisku zadziwiających opowieści o lutowaniu bez lutu (...jakoś tak grzałem, że się to trwale sklejało...), oczyszczaniu przedmiotów bez bejcowania, wykonywaniu rurek przez wiercenie w srebrnym pręcie itp. Ale największą nauką dla ówczesnych młodych adeptów sztuki złotniczej było oglądanie przedmiotów - w galeriach i na wystawach. Dyskusja przy gablotce mogła trwać i kilkadziesiąt minut. W takich realiach, z takimi emocjami, powstawały wspaniałe srebrne realizacje lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.

Był to czas, w którym regulaminy legnickich konkursów wyraźnie określały, z czego przedmiot zgłaszany miał być wykonany. Warunek był na tyle istotny, że prace, w których srebro nie przeważało jako materiał lub nie stanowiło istotnej części pracy, były dyskwalifikowane. Rola srebra w konkursach od roku 2000 zmienia się znacznie. W regulaminach po roku 2000 istnieje jeszcze zapis, iż srebro powinno stanowić "rolę konstrukcyjną lub dekoracyjną". Nie stanowiło to dla jurorów przeszkody w kwalifikowaniu prac nie spełniających tego wymogu. W roku 2003 i 2004 zapis ten ginie na rzecz określenia współczesna sztuka biżuteryjna (bez podania definicji pojęcia!). Jury nadal interpretuje regulamin po swojemu, kwalifikowane są prace, które ze srebrem i biżuterią często nie mają nic wspólnego. Od roku 2005 w wyniku dyskusji w środowisku pojawia się nowa, kompromisowa formuła: "Organizatorzy nie stawiają żadnych ograniczeń co do zastosowanych materiałów i technik, ale nawiązując do 25 - letniej tradycji konkursu oczekuje się użycia w pracy srebra". To zapis kurtuazyjny, uczestnicy grzecznie dodają jakiś srebrny element, aby "spełnić oczekiwania". Nie wszyscy. W większości prac kwalifikowanych do konkursu srebro występuje akcesorycznie lub zgoła w ogóle.

Zmieniały się również inne zapisy regulaminów. Na początku legnickie konkursy przyjęły formułę przeglądu form złotniczych, czyli gromadziły prace różne, od biżuterii artystycznej do obiektów wchodzących w obszar sztuki przedmiotu. Z czasem utarła się tradycja przemiennych konkursów tematycznych i "przeglądów" - czyli najciekawszych realizacji z poprzednich dwóch lat, bez określonego tematu. Zawsze jednak warsztat, definiowany terminem złotnictwo był nieodłączną ich składową. Warto sięgnąć choćby do katalogu wydanego z okazji 15-lecia legnickich pokazów srebra artystycznego i w artykule p. Krystyny Nowakowskiej przeczytać, jakie cele i założenia przyświecały powstaniu w Legnicy centrum prezentacji polskiego współczesnego złotnictwa. A wynik? Pięknie pisze o tym Iza Sadurska pięć lat później jako komentarz do wystawy pt. "20 srebrnych lat": ... Jednak nie nagradzane prace - moim zdaniem - stanowiły o istocie historycznego już zjawiska zwanego potocznie "legnickim srebrem". One mogłyby się znaleźć na każdej wystawie współczesnego złotnictwa. Mnie bardziej interesowały takie, które mogły się znaleźć tylko w Legnicy. To one stanowiły o specyficznej atmosferze tych wystaw. Prowokowały i irytowały, ale też czemuś służyły - wyzwalały artystów z konwencjonalnego myślenia o przedmiocie biżuteryjnym... [...] stąd właśnie wynika dwoistość wystawy: z jednej strony prezentowana jest piękna, godna najlepszych galerii biżuteria (chociaż usytuowana na drugim planie, niejako w tle ekspozycji), z drugiej - prace wykraczające poza kategorię przedmiotu biżuteryjnego (wśród nich czasami nawet te nie zawsze uprawnione do pretendowania do miana dzieła sztuki [...].

Rok 2001 przynosi sygnał nadchodzących znaczących zmian w Legnicy. W regulaminie czytamy: Celem konkursu "Autoportret" jest próba uzyskania odpowiedzi na bliskie naszym czasom pytania o ikonografię i emocjonalność współczesnego człowieka na progu trzeciego tysiąclecia. Chcemy, aby obiekt artystyczny był wyrazem osobistej manifestacji tożsamości ideowej jej autora oraz pojmowania siebie i swego miejsca w świecie. Dlatego nie zależy nam na dosłownym potraktowaniu tematu konkursu. (!) Rok później odbywa się ostatnia z cyklu wystaw mająca w tytule "przegląd form złotniczych". Pozostają tematyczne "konkursy sztuki złotniczej". Tak ten fakt skomentował niedawno jeden z uczestników wielu konkursów, dwukrotny laureat legnickiego Grand Prix, Witold Kozubski: Od tej chwili organizatorzy nie chcą już u siebie prac, które autorzy tworzą w swoich pracowniach według własnej wizji sztuki złotniczej! Chcą jedynie odpowiedzi na akademickie hasło kolejnego ćwiczenia. Czy miał rację?

Następne, tematyczne konkursy przynoszą kolejne konceptualne przesłania. "Krąg", "SMS", "Dekonstrukcja-Rekonstrukcja", "Skandal", "Piękno Absolutne", "ExClusive" - to wystawy prac coraz mniej związane ze sztuką złotniczą, coraz bardziej - że wymienię tylko kilka w miarę rzeczowych opinii (pozostałe pominę) - z happeningiem, ze sztuką alternatywną, hasłowe, schematyczne, multimedialne, klony konkursów z zachodu, postmodernistyczne... Coraz częściej pada pytanie: dlaczego - skąd inąd ciekawe i pasjonujące realizacje artystów, pełne treści i często ciekawych rozwiązań formalnych - koniecznie chcą być prezentowane pod szyldem konkursu sztuki złotniczej? Tak samo mogą być przecież pokazane na wystawach grafiki, plakatu, rzeźby czy fotografii. Nie mogą? Nie są tam przyjmowane ze względów regulaminowych? Ok, przecież można je pokazać w Legnicy... Nawet - radośnie pomijając logiczny związek tytułu konkursu z prezentowanymi przedmiotami - dorobić do tego wielostronicowe elaboraty informujące o kolejnych sukcesach i wzrastającym poziomie nadsyłanych prac!

Może już czas, abym wyjaśnił, dlaczego wspominam i porównuję legnickie spotkania sprzed lat z obecnymi. Otóż - głównie jako odpowiedź na pytanie: co jest przyczyną, że coraz mniej polskich twórców prac złotniczych uczestniczy w legnickich spotkaniach poprzez udział w konkursie lub choćby przez swoją obecność podczas kulminacji Legnickiego Festiwalu Srebra? Pytanie to pojawia się od jakiegoś czasu regularnie, przy okazji kolejnych majowych spotkań. Może dlatego, że Legnica straciła swój klimat i swoje znaczenie w odbiorze polskich artystów i projektantów? Może dlatego, że stała się forum debiutu dla studentów z Polski i innych krajów i mimo swojej "międzynarodowości" oraz historii - forum raczej mało znanym? Kto zaprosił w ostatnich latach legnicką Galerię do zaprezentowania wystawy konkursowej? Jakie znaczące miejsce na mapie europejskiej sztuki złotniczej gościło "Skandal" lub "ExClusive"? Czy chcąc pokazać wystawę konkursową poza Legnickim Festiwalem Srebra pozostają już tylko targi branżowe? Gorzej, galerie Yes, Bielak i Stanko, tradycyjne miejsca powtórzeń wystawy konkursowej, jakoś nie umieszczają ich ostatnio w swoich kalendarzach. Dlaczego?

Sami organizatorzy mają chyba świadomość tego faktu. Od roku 2003 Galeria Sztuki w Legnicy zorganizowała już 3 edycje wystaw "eksportowych". Przeglądam katalogi i widzę, że poza nielicznymi wyjątkami jest to właśnie prezentacja sztuki złotniczej. Nie myli tytuł wystaw, jest to "Współczesna Polska Sztuka Złotnicza" ! (Dla porównania - otwieram katalogi konkursów z tych samych lat, będących "Międzynarodowymi Konkursami Sztuki Złotniczej", widzę różnice i namawiam wszystkich, aby zrobili to samo! Wnioski nasuną się same.) A właśnie te "eksportowe" wystawy, niejurowane, pozostawiające zaproszonym artystom pole do własnego wyboru, krążą po Europie, stają się wizytówką polskiego złotnictwa artystycznego!

Dlaczego zatem miejsce, które zajmowała sztuka złotnicza w Legnicy zajęła ... no właśnie, jak określić obecne zestawy prac? Małe formy przestrzenne? Multidyscyplinarne interpretacje? Awangardowa biżuteria i formy eksperymentalne? Przypadkowe interpretacje tematu zbliżone do biżuterii? PNNJDS (przedmioty nie nazwanej jeszce dzidziny sztuki)? Kilka lat temu usłyszałem od Antka Zaremskiego, że "dziura w śledziu to już biżuteria". Ok, przyjmując tak szeroką definicję biżuterii możemy zaakceptować nawet multimedialne Grand Prix konkursu "Exclusive" autorstwa Jacka Rynia, ale czym jest również multimedialne Grand Prix konkursu "Skandal" autorstwa Gisberta Stacha? Też biżuterią? Nagroda została wręczona za obiekt, czy za fakt jego zniszczenia? O związek obu prac ze sztuką złotniczą uprzejmie tym razem nie zapytam... Lecz przypomnę, że w regulaminach obu konkursów czytamy: "Celem pokazu jest szeroka prezentacja najnowszych dokonań współczesnej sztuki biżuterii. Prace winny być biżuterią w szerokim znaczeniu, zawierać oryginalną koncepcję twórczą oraz reprezentować wysoki poziom artystyczny i wykonawczy. Organizatorzy nie stawiają żadnych ograniczeń co do zastosowanych materiałów i technik, ale nawiązując do prawie 30-letniej tradycji konkursu oczekuje się użycia w pracy srebra".

Pozwolę sobie w tym miejscu podać dwa przykłady. Otwieram losowy katalog: to "Dekonstrukcja-Rekonstrukcja" z roku 2005. Nagroda główna przypadła Mirei Takeuchi z Japonii. Otrzymała ją za prace o niespotykanej delikatności i subtelności. Pamiętam rozmowę z nieżyjącym już Żankiem Sokólskim, jednym z jurorów tego konkursu. Żanek twierdził, ze jurorzy byli zgodni w werdykcie (wstrzymał się z opinią jedynie Otto Künzli, Mirei była w tym czasie jego studentką). Problem powstał podczas próby umotywowania werdyktu w świetle tematu konkursu. O ile wiem - zrezygnowano z pisemnego uzasadnienia...

Przykład drugi: praca Iwony Liegmann, wyróżnienie. Kilka tygodni przed posiedzeniem jury w Galerii Sztuki w Legnicy odbyła się jej autorska wystawa, na której zaprezentowała m.in. serię różowych kolaży. Dowiedziawszy się o zbliżającym się konkursie wykonała pracę podobną do prezentowanych na wspomnianej wystawie, ale w mikroskali, dołączając do niej dwie srebrne obrączki. Następnie zgłosiła ją do konkursu. Nie była to biżuteria, nie posłużyła się technikami złotniczymi, ale to nie były przeszkody, aby różowy kotek z cekinami i paciorkami otrzymał wyróżnienie na "Międzynarodowym Konkursie Sztuki Złotniczej"...

Zostawmy przykłady, wróćmy do tematu. W opinii wielu można było przecież zadziałać zupełnie inaczej! Zamiast "podczepiać się" z nową koncepcją wystaw do 20-letniej tradycji - zaproponować konkurs równoległy lub ogłosić zakończenie cyklu "konkursów sztuki złotniczej" i zrobić Poland jewellery better them "Schmuck" lub coś w tym stylu... Dlaczego stało się inaczej? Pytanie wprost należy adresować do organizatorów. Bo dziś do legnickiego konkursu sztuki złotniczej (!) możemy zgłosić i zafoliowaną kiełbasę (która raz się załapie, a raz nie), i rozpałkę do grilla (w formie obrączek), i pokaźny zbiór pustych opakowań po tabletkach antykoncepcyjnych (to dla odmiany naszyjnik), a i końskie łajno na srebrnych haczykach znajdzie swoich zwolenników (kolczyki). Wszelkie wydzieliny ludzkiego ciała też mają dużą szansę, pod warunkiem, że je jakoś przyczepimy do osoby... Zgoda, wymienione przedmioty mogą być biżuterią (nawet kiełbaska na szyi i w uszach - bo skoro dziura w śledziu się załapuje, to dlaczego nie formowana, mielona świnina?). Ale - zmieńmy nazwę tego spotkania, bo śmieją się z nas już chyba wszyscy, którym chce się ze zrozumieniem przeczytać nagłówek w kolejnym legnickim regulaminie konkursu!

Gorzko momentami zabrzmiało to, co chciałem przekazać. Ale może trzeba, jak to wśród przyjaciół bywa, powiedzieć prawdę w oczy, a nie szeptać po kątach. Pozostaję z nadzieją, że jedynym skutkiem tych treści będzie pozytywna refleksja i próba doprowadzenia legnickich konkursów z powrotem na drogę, którą 30 lat temu rozpoczął Marek Nowaczyk: stworzenia w Legnicy ważnego w skali europejskiej ośrodka współczesnego złotnictwa.

Mariusz Pajączkowski

PS. Z szacunku dla czytelników i słuchaczy pozwolę sobie przybliżyć kilka terminów, jakimi posługiwałem się w powyższym tekście. Nie są to definicje. Na te od lat czekamy apelując do istniejących autorytetów. To są jedynie zapisy, które stworzyłem na swój własny użytek, aby nie mylić złotnictwa z biżuterią i jubilerstwa ze sztuką złotniczą.

Złotnictwo - działanie zajmujące się wytwarzaniem przedmiotów ze metali szlachetnych, kamieni szlachetnych oraz innych drogocennych materiałów. W obecnym rozumieniu możliwe jest również stosowanie innych niż tradycyjne materiałów (wspólnie z metalami szlachetnymi), warunkiem jest ich trwałość (stal, tytan, kamienie ozdobne, itp.) oraz stosowanie technik złotniczych. Obejmuje wytwarzanie biżuterii, luksusowych przedmiotów codziennego użytku, przedmiotów służących kultowi religijnemu, broni, odznaczeń itp.

Złotnictwo artystyczne - termin tożsamy ze ZŁOTNICTWEM z jednym nader istotnym warunkiem: działalność złotnika musi polegać na twórczej modyfikacji tradycyjnego w swej funkcji przedmiotu w istotny i NOWY sposób!

Sztuka złotnicza - Pojęcie mieszczące się w szerokim pojęciu SZTUKI. Opisuje trójwymiarowe prace wykonane technikami złotniczymi i przy użyciu narzędzi oraz materiałów stosowanych tradycyjnie w warsztacie złotniczym.

Forma złotnicza - przedmiot trójwymiarowy, w swej formie nawiązujący do historycznie pojmowanego dzieła SZTUKI ZŁOTNICZEJ, niezależnie od zastosowanych technik i materiałów.

Biżuteria - każda trójwymiarowa ozdoba ciała lub stroju, niezależnie od stosowanych technik i materiałów. Biżuteria artystyczna - część BIŻUTERII, która charakteryzuje się z indywidualnym podejściem wytwórcy do przedmiotu oraz zachowaniem jej funkcji użytkowej. Jest inspirowana wcześniejszymi projektami lub biżuterią historyczną, ale dla zachowania jej charakteru artystycznego niezbędny jest wkład intelektualny (tzw. wartość dodana) wykonawcy.

Biżuteria autorska - wykonywana jest przez Autora - Artystę Plastyka (w skrócie: przez absolwenta wyższej uczelni artystycznej, członka związku twórczego lub osoby posiadającej aktualne uprawnienia do wykonywania zawodu artysty plastyka, nadawane przez Ministerstwo Kultury i Sztuki do początku lat 90-tych), charakteryzująca się indywidualnym projektem, autorską techniką wykonania, stworzoną przez siebie linią wzorniczą, indywidualnym elementem zdobniczym itp.

 

_______________________________________________________________________________
▲MAIN PAGE (strona główna)    ▲PAST (było)    ▲PRESENT (jest))    ▲FUTURE (będzie)
autor strony, autor prac, admin: Mariusz Pajączkowski
wszelkie prawa autorskie zastrzeżone ©™ / all rights reserved ©™